Gdy emocje już opadną, a wynik meczu to już historia, czasem się człowiek typu piłkarz albo człowiek typu kibic zastanowi, ba czasem nawet odda refleksji. Wspomni wtedy na słowa, które w ferworze walki tudzież kibicowania (niejednokrotnie bardziej zapalczywego) usłyszy lub wypowie. Tytułowy kalosz jest jednym z najłagodniejszych przykładów. Akurat adresatem tegoż jest zazwyczaj sędzia. Równie łagodnym przykładem jest wysłanie arbitra właśnie, w fantazyjne miejsce  celem prostowania bananów. Przykłady są zresztą liczne i nie czas teraz ani nie miejsce tu by je katalogować. Zauważmy, że w codziennym, w miarę cywilizowanym życiu w ten sposób nie obrażamy. Rzeklibyśmy po lekturze kodeksu karnego, że nie pomawiamy (art. 212 kk) i nie znieważamy (art. 216 kk). A jednak w emocjach sportowych coś sprawia, że te reguły zachowania jakby nie obowiązują, ich przekraczanie jakoś mniej razi, może i wcale. Czy mimo tego obowiązują? Czy można ścigać karnie zawodnika lub kibica, który werbalizuje swoje zdanie o uczestniku zawodów w sposób opisany w kodeksie karnym? Zupełnie inną kwestią jest, że relacjonując środowy mecz Ligi Mistrzów pod salą rozpraw w czwartek można zostać źle zrozumianym gdy mówi się o oczywistych błędach i przywarach sędziego (który dajmy na to najwyraźniej niedowidzi albo nie zna przepisów). Albo lepiej, że ponoć wymyślili, że sędziować mają - o zgrozo - również kobiety! Albo że wreszcie będą wszystko weryfikować na podstawie zapisów wideo! Ale nie o tym, jeno o zwyczajnym, przykładowym sędzia-kalosz! Czy zawodnik lub kibic drużyny przeciwnej w meczu naszej drużyny CdF Traktat Cieszyn oskarżając arbitra o oszukiwanie może liczyć się z konsekwencjami karnymi poza boiskiem? Otóż uważam że i owszem, bo żaden kontratyp (zasada wyłączająca odpowiedzialność karną boksera za pobicie rywala) tu nie zadziała. Podobnież gdyby Zinedine Zidane serio potraktował słowa Marco Materazziego to według różnych relacji tego pamiętnego zdarzenia w finale Mistrzostw Świata w Niemczech, mógłby domagać się ukarania Włocha poza boiskiem z art. 190 kk (groźba karalna) tudzież rzeczonych 212 kk lub 216 kk (przyjmując możliwość zastosowania polskiej ustawy). Oczywiście słowa przeciwnika potraktował z przymrużeniem oka, stąd jego atak głową w prowokatora zakończył temat oraz udział Francuza w zawodach. Temat wrócił po Mistrzostwach. Wróci też przy omawianiu innych swoistych zachowań boiskowych.

Tymczasem dodajmy jeszcze, że mimo oburzenia wobec sędziego musieliśmy w sobotnim meczu trzymać język za zębami i przełknąć gorycz porażki z drużyną Karton-Pak. Drugi mecz z rzędu tracimy gola, którego nie było, a sędzia wszystkim włącznie z sobą nieudolnie usiłował wmówić swą pewność, że piłka po odbiciu od poprzeczki całym obwodem przeszła przez linię bramkową, po czym cudownie wypadła z naszej bramki. Niestety porażka 3:4 de facto zamyka nam szansę na srebrny medal. Walczyć pozostaje o brąz. Dziesiąty sezon cieszyńskiej halówki i miejmy nadzieję dziesiąty (cyfrowo: 10, względnie: X) raz na podium! I oby żaden sędzia już nam nie krzyżował planów, bo może się skończyć jakimiś tzw przysłowiowymi jakby w żargonie piłkarskim kaloszami..

Reasumując wątek zachowań sportowych i okołosportowych warto pamiętać, że na boisku i trybunach obowiązują te same zasady życia codziennego. Tzw. trash talk, mający na celu sprowokowanie przeciwnika (vide Materazzi) sam w sobie jest nie tylko niezgodny z zasadami fair play, ale i niejednokrotnie wypełnia dyspozycję przepisów kodeksu karnego. Szczęśliwie tylko zupełnie wyjątkowo sprawy tego typu trafiają na wokandę (jak choćby zniewaga piłkarza na tle rasowym bynajmniej w stwierdzeniu „rasowy napastnik”). Chyba dlatego, że nasze obyczaje niestety zezwalają na bardzo wiele, a i wzorce mamy marne. Mimo tego miejmy świadomość: decydując się na udział w meczu trzeba się godzić z ryzykiem sportowym, nawet skutkami faulu, będącego elementem gry i popełnionego w celu sportowym. Nie trzeba się godzić z lżeniem, znieważaniem, pomawianiem czy szydzeniem – ani to element gry, ani cel sportowy.

PS. A że też nam do głowy nie przyszło, że sędzia wydał tylko opinię w sprawie, bo miał zły gwizdek albo dwuosobowy skład sędziowski był obarczony poważnymi wadami..